(Zupełnie niepotrzebne nawiązanie do pewnej piosenki)
Jest mi przykro, bo zapomniałam o pewnej ważnej rzeczy. Otóż, podziwiając blogi z lat 2009-2010 (może trochę wcześniejszych) zawsze rozpływałam się z zachwytu, kiedy autor w notce wstawiał tytuł piosenki (czasem nawet w bonusie link do takowej na Youtube!), która z założenia miała stanowić podkład/motyw przewodni prezentowanych w poście przemyśleń bądź zdjęć. Nie jest mi nawet przykro z powodu tego, że na śmierć zapomniałam o własnym postanowieniu kultywowania wyżej wspomnianej tradycji opatrywania postów utworami muzycznymi i jestem już trzy posty w plecki. Jest mi przykro, gdyż właśnie odkryłam, że piosenki które uwielbiam nie zawsze będą pasowały do publikowanych przeze mnie zdjęć. Spróbuję przemycić niektóre z nich i tak, może kiedyś nadarzy się okazja. W dzisiejszym poście zmuszona jestem uciec się do rzucenia czaru nostalgii w postaci melodii z czasów, kiedy największymi problemami były strupy na kolanach, okazjonalny but z plastyki za nieprzyniesienie pracy domowej i zakaz mamy na zostawanie poza domem kiedy już zrobi się ciemno. Problemy te może wydają się błahe, ale dla wielu, w tym Jirki, stanowią ważną część życia. Zapraszam więc na kilka zdjęć z rozbrykanym chuliganem w roli głównej i hitem Avril Lavigne w roli drugoplanowej. A, no i jest jeszcze deska.
♪Avril Lavigne-Sk8er Boi♪
W ty miejscu zdjęcia się kończą, Noah bardzo by się zdenerwowała wiedząc, że jej mała siostrzyczka szlaja się na dworze (polu?) kiedy zaraz będzie ciemno i zimno (szlaja się, jak na prawdziwego łamacza zakazów przystało, bez kurtki).
A więc, do następnego! 🏃
PS: Jedzie do nas nowy ktoś. Takiego kogoś jeszcze tutaj nie było. Cieszę się jak głupia.
A więc, do następnego! 🏃
PS: Jedzie do nas nowy ktoś. Takiego kogoś jeszcze tutaj nie było. Cieszę się jak głupia.
0 komentarze