Lalki, spotkania i awarie autobusów
Końcówka tytułu to nie żart (chociaż moje szczęście to żart, całkiem spory jak już
przy tym jesteśmy). Rzadko się spóźniam, słowo. Na pociąg potrafię
wyjść godzinę przed czasem, ciągnąc za sobą zrezygnowanego
współtowarzysza podróży. Na Dyńkon (19 sierpnia), tak się złożyło, pociąg miałam na
styk- rozpoczęcie imprezy ustalone zostało na godzinę pierwszą, a ja w
Warszawie miałam pojawić się, zadowolona i machająca torbą pełną lalek, o
godzinie drugiej (może troszkę po). Miałam. W skrócie- autobus
komunikacji zastępczej stanął na przystanku komunikacji zastępczej, po
czym wyzionął ducha. Przez to spóźniłam się wraz z siedemnastoma (!)
osobami jadącymi razem ze mną wesołym autobusem wersją drugą,
działającą, na przesiadkę na pociąg do Warszawy. Nowy pociąg wymagał
godzinnego oczekiwania, po czym okazało się, że jego upragniony debiut
przesunie się o jeszcze dodatkowe 20 minut. Labrador siedzący obok mnie
na stacji w tym momencie zaczął smutno wyć.
W związku z powyższym na Dyńkon dotarłam po Dyńkonie. Minęłam się z prawie wszystkimi uczestnikami spotkania o jakieś półtorej godziny. W przelocie zdążyłam jeszcze zobaczyć się chwilkę z Airą i Kyuo, trochę dłużej z Amelką (plastic.factory), która nawet zdążyła uwiecznić Noę (czy tam Noah) i Toskę na zdjęciach!
Koniec końców zostałyśmy na placu boju we trzy- Kasia (dolly-dreamland), Orsolya/Ula (rusting-reality), no i ja. I nie będę kłamać jeśli napiszę, że dzięki dziewczynom spędziłam naprawdę świetny kawałek czasu na przebieraniu lalek, macaniu ich, rozmowach i śmieszkach. Z tego wszystkiego zdjęć zrobiłam tylko kilka, przyznaję, że wolałam patrzeć na lalki dziewczyn własnymi oczami, a nie przez okienko aparatu. Jak na trzy osoby zgromadziłyśmy całkiem pokaźne stadko podopiecznych!
Taki widok zastałam, kiedy przybyłam na miejsce spotkania- uwielbiam chaotycznie leżące na stole lalki.
Ai (Dal Satti) Kasi, miała świetny minimalistyczny strój i fajny kolor wiga. Szczerze mówiąc nigdy nie przepadałam za tym modelem, ale Ai przekabaciła mnie na swoją stronę!
Clemmie (Pullip Nella Retro Memory) Uli, jest śliczna, taka subtelnie dziewczęca. Na zdjęciach prezentuje swoją nową kieckę i robi to doskonale.
Jacqueline (Dal Quince) Kasi, lalka z cudownym faceupem i cudownym stockiem. W wydaniu zafundowanym przez właścicielkę jest małym i pełnym charakteru cukierasem, nie wiem jak wy ale ja to kupuję.
Fern (Dal Ange z modem ust) Uli. Fern jest urocza, a jej stylizacja (duża koszula! różowa spódniczka! KRÓTKA GRZYWECZKA I WIDOCZNE BRWI) robi robotę aż za dobrze.
Duska (Pullip Nanette FC) Uli, miała wiga miękkiego niczym chmurka. I cudowne spodenki. I piękny uśmiech!
Bardzo chciałam zrobić Dusce zdjęcie z Noą, dziewczyny wydają się zadowolone przebywając w swoim towarzystwie (pewnie spierają się, które krótkie brązowe spodenki są lepsze).
Z jakiegoś powodu na osobne zdjęcia nie załapała się ani miętowowłosa Frea (Pullip Ally) Kasi, ani różowowłosa, piegowata Bree (Dal Chenille du Jardin), również Kasi. Uwieczniłam je za to na powyższej fotce, gdzie w spokoju kontemplują piękno Złotych Tarasów razem z resztą ekipy.
To zdjęcie Clemm bardzo mnie rozbawiło, gdyż na upartego można oglądać je również w pionie- kto by nie chciał lalkowej modelki, która opanowała pozowanie w trudnych warunkach do perfekcji?
Zdjęcie grupowe. Dalki pozują grzecznie i bez szemrania (chociaż Jirka wydaje się czymś niesamowicie zaskoczona, a Jacqueline klepie się po brzuchu jak po dobrej kolacji). Problem pojawia się przy Pullipach (przynajmniej zachowały resztki dobrych manier patrząc w obiektyw).
To już pamiątka po końcówce spotkania- obowiązkowe zdjęcie z pakowania podopiecznych.
I ostatnia fotka, którą bardzo lubię. Przygotowane (prawie) do drogi lalki Uli, kawał stołu, szczoteczka do zębów (do czesania grzywek, super myk), taśma klejąca i lalkowe skarpetki. Przedmioty jak z abstrakcyjnego opisu obrazu, ale taka jest lalkowa rzeczywistość.
Czy żałuję, że w Warszawie spędziłam raptem kilka chwil, po czym musiałam zmykać na autobus do domu? Nie. Zdążyłam pogadać, porobić zdjęcia, pośmiać się, zgarnąć lalkowe bransoletki od Uli (są śliczne!), a nawet dokonać lalkowej wymianki. U Kasi zamieszkała Jirka, ja w podróż powrotną do siebie zabrałam Haze (Pullip Hinaichigo, widać ją na grupowym zdjęciu w górnym rogu). Pół jazdy trzymałam ją w łapach, ze spokojem ignorując spojrzenia reszty pasażerów. Mam już na nią niezły plan!
W następnym poście pojawią się zapewne zdjęcia Toski w stocku
PS Na następny Dyńkon przyjeżdżam z trzygodzinnym wyprzedzeniem.
3 komentarze
Miałam DOKŁADNIE to samo napisać o Noah i Dusce (z wigiem włożonym zdecydowanie źle i na szybko przeze mnie, ale przysięgam, potem był na miejscu) kiedy zobaczyłam ich zdjęcie! No i tak, Clemms jest idealna w każdym calu, poświęciłam sporo czasu na jej tresurę. Przestanie pozować tylko jeśli usłyszy komendę. Zestaw małego mechanika na ostatnich zdjęciach mnie rozbraja, a już szczególnie te nożyczki dla dzieci z pierwszych trzech klas podstawówki. Po prostu perfekcja. Nadal nie wierzę, że nie chciało mi się szukać innych, ale grunt, że się sprawdziły, nie? No i halo, apel do Kasi! Masz zdjęcie Noah w tych wspaniałych różowych skarpetkach? Bo ja nie znalazłam, a Ada albo nie ma, albo Noah je usunęła (i tak ją kocham). No i standardowo, ♥ dla ciebie, czekam na wpis Kasi i Amelka. Tak.
OdpowiedzUsuńKOCHAM TEN POST
OdpowiedzUsuńALSO
dlaczego nei ma frei i bree halo
musimy kiedyś powtórzyć spotkanko w tym skladzie
KIEDYS NAPISZE POSTA OCK
Trzymam cię za słowo. Pisz, patrzę na ciebie.
Usuń