Hej ho zmiano!- Mortimer
by
pretensjonalnazwa
- stycznia 25, 2019
Ustaliłam sobie po cichu, że piątki będą dniami publikowania kolejnych postów, co piątek postaram się więc z całych sił (albo z większej ich części) opublikować jakieś nowe treści! Dzisiaj piątek, a oto pierwszy post z krótkiej serii, którą już od jakiegoś czasu chciałam stworzyć, czyli
podsumowanie większości zmian/ulepszeń/prób ratunku przebywających
aktualnie pod moimi skrzydłami lalkowych podopiecznych (nie, nie mam
zamiaru zrezygnować z nazywania owych kawałków plastiku tym do bólu
pretensjonalnym określeniem).
Na pierwszy ogień idzie Mortimer. Mo trochę przeszedł. Dorwałam go w pełniutkim firmowym wydaniu (no dobra, minus te fajne gogle), w pudle, ze stojakiem i z innymi bajerami. Pamiętam jak bardzo się jarałam, pierwszy Taeyang, te sprawy.
Na pierwszy ogień idzie Mortimer. Mo trochę przeszedł. Dorwałam go w pełniutkim firmowym wydaniu (no dobra, minus te fajne gogle), w pudle, ze stojakiem i z innymi bajerami. Pamiętam jak bardzo się jarałam, pierwszy Taeyang, te sprawy.
Tak oto Mortimer zyskał nowe usta. I rozkrwawione kłykcie, powodów dla ich zaistnienia w sumie brak, no chyba że policzymy jako powód wysoce subiektywną estetykę. Wcierając suche pastele w usta (nie swoje) wymieniłam mu od razu rzęsy na gęstsze (kolejny z moich prywatnych odchyłów, firmowe rzęsy to największy wróg zaraz po ustach) i wymyśliłam, że zorganizuję szare chipy. Najpierw jednak musiałam wyjąć stockowe, co okazało się traumatycznym przeżyciem dla mnie, mojego śrubokrętu i wspomnianych chipów- w swojej lepkiej całości przetrwał tylko jeden, drugi rozpadł się na lepkie kawałki. Nie wiem, czym ktoś przyczepiał mu te chipy, ale nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Po podmalowaniu nowych chipów metalicznym szarym lakierem do paznokci znalezionym w sekretarzyku rodzinnego domu Mo został ponownie skręcony.
Idąc dalej, stockowy wig Taeyanga Timulusa to najsmutniejszy widok, jaki
miałam wątpliwą okazję podziwiać od czasu jedynki z matematyki na sprawdzianie,
do którego uczyłam się trzy dni bez wytchnienia, z przerwami na walenie
głową w ścianę. Czyli że rozpacz. Uprzedzając obrońców i miłośników
lalkowych włosów z futerka- nie staram się obrazić ich jako trendu w
ogóle, chociaż nie jest to moja estetyka i w służbie poglądów w sumie
mogłabym ją nawet obrazić, ale ten wig serio jest biedny. Antypatia,
jaką go darzę, przejawiała i przewijała się czasami nawet w poprzednich postach. Dość
napisać, że w końcu zdecydowałam się coś z tym fantem zrobić i
zamówiłam Mortimerowi peruczkę z ebaya. Włosy, które wyskoczyły po wklepaniu w
ebayową wyszukiwarkę hasła "1/3 bjd wig"- brzmi jak najgłupsze, co
można zrobić, ale w praktyce zadziałało świetnie.
Kilka dni temu wymieniłam z ciekawości chipy Mo na złote i cholera no, wygląda całkiem fajnie. Nadal intensywnie myślę też o zakupie chłopakowi wiga jakiejś lepszej jakości (Leeke czy inne Formydoll), szarego i kręconego, fason podobny do obecnego. No i wypadałoby obsypać rodzynka ubraniami. Koszulami szczególnie. Beznadziejnymi spodniami w kratę. Swetrami w paskudne wzory. Oblepić plastrami poharatane łapy.
PS Następne w postowej kolejce są Toska i Noah (zapewne w dokładnie tej kolejności), ich relacje opatrzone będą zdecydowanie bogatszą liczbą zdjęć. Po skończeniu tej szalonej serii planuję/pragnę skrobnąć coś o charakterach/zainteresowaniach/życiach(? sprawa dyskusyjna), jakie mają członkowie rodzinki przewijający się na tym blogu.
Do następnego 💭